Zawsze zazdrościłam ludziom, którzy mieli jakąś pasję. To
mogło być kolekcjonowanie znaczków, różnego typu figurek, składanie modeli
statków, zainteresowanie dziurą ozonową, produkcją piwa, bieganie, cokolwiek.
Im dziwniej, tym pewnie ciekawiej. Ja takiej prawdziwej pasji nigdy nie miałam.
Oczywiście, zawsze miałam jakieś zainteresowania. Jako dziecko lubiłam malować,
co więcej, byłam przekonana, że zostanę malarką i pewnie gdybym pogrzebała w
pamięci, to znalazłoby się jeszcze kilka takich ''perełek", ale jednak
żadnej z nich nie można by nazwać prawdziwą pasją. Brakowało mi czegoś, co
rzeczywiście by mnie interesowało,
czegoś, co dodawałoby mi skrzydeł i przemieniało najbardziej szary dzień
w dzień z tzw. polotem!
Myślę, że na znalezienie pasji, jak to ze wszystkim w naszym
życiu bywa, nigdy jednak nie jest za późno. Warto jej po prostu poszukać, gdyż
może się ona zamienić w swoisty motor napędowy naszego życia, a taki motor to
prawdziwy skarb.
Nie wiem, czy też tak czasem masz, ja tak, choć chyba wstyd
się trochę do tego przyznać, ale czasem po prostu nic mi się nie chce. Moja
motywacja spada poniżej zera i absolutnie żadna siła nie jest w stanie ruszyć
mnie z kanapy. Nie mam nawet ochoty oglądać filmów, czytać książek, czy słuchać
muzyki. W takich sytuacjach wiem, że
marnuję mój cenny czas wolny, ale żaden argument nie jest w stanie do mnie
przemówić, przegrywam z grawitacją.
Taka sytuacja może trwać pół godziny lub całe popołudnie.
Może oznaczać, że nasz organizm po prostu potrzebuje odpoczynku i jeśli w danym
momencie nie naładujemy baterii, to najzwyczajniej w świecie padniemy z
wyczerpania za 4, 3, 2, 1... Opisana sytuacja może również nawiązywać do naszego
stanu ducha, wtedy najprawdopodobniej możemy mówić o jesiennej chandrze czy
małym dołku, w który akurat wpadliśmy. Zdarza się i wszystko jest w porządku, oczywiście,
kiedy jest to sytuacja przejściowa. Jesienna szaruga naprawdę może zdołować, i to
jeszcze jak!! Nieprzyjemna sytuacja w
pracy, problemy z nauką, niemiła pani ekspedientka, kłótnia z najbliższymi czy
zawiedzione oczekiwania, powodów znaleźć by można całe mnóstwo, mniej lub
bardziej racjonalnych.
Niezależnie od powagi sytuacji i powodu z jakiego w danej
chwili znaleźliśmy się w stanie zawieszenia, pierwsze co należy zrobić, to
pozbyć się trapiącego nas problemu. Najlepiej po prostu wyrzucić go z głowy i
więcej do niego nie wracać. Banał, jednak w praktyce nie zawsze jest to takie łatwe
i niestety nie każdy posiada takie zdolności.
Większość z nas lubi się choć trochę pozadręczać i choćby przed samym
sobą, choć przez chwilę poużalać się nad swoim losem i nad podłością zaistniałej sytuacji. Niewątpliwie, warto nauczyć się luźniejszego
podejścia do życia, gdyż jak powszechnie wiadomo, ludziom, którzy łatwiej zapominają o
niepowodzeniach, potknięciach, gafach i problemach żyje się po prostu lepiej i
łatwiej. Jest takie fajne powiedzenie, lecz nie wypada mi go przytaczać w
oryginale (niektórzy pewnie domyślają się o co chodzi... ), w wolnym tłumaczeniu
na najczystszy język polski brzmiałoby: nie przejmuj się błahostkami, a będzie
ci się powodziło. To są bardzo mądre słowa!!! :)
Miało być jednak o pasji, tak więc jeśli masz pasję, to
właśnie to jest ten moment by dać się jej pochłonąć choć na chwilę. Skup się na
tym co sprawia ci radość, co cię interesuje, daje ci choć odrobinę satysfakcji
i po prostu: zacznij to robić! Wyłącz myślenie, które do tej pory cię
prześladowało i oddaj się temu co lubisz. Możesz zyskać na prawdę wiele. Wiem o
czym mówię, bo już swoje pasje znalazłam i codziennie doświadczam ich
zbawiennej mocy :)
Co jest moją pasją? Moją pasją na pewno jest spinnning
(zajęcia indoor cyclingu). Przygodę z rowerkami rozpoczęłam jesienią 2012
roku, po powrocie z Mediolanu, gdzie pracowałam przez jakieś 7 miesięcy, a
spaghetti, pizza, gelati i inne dolci
(z włoskiego: gelati - lody, dolci - słodycze) pozostawiły po sobie trwały ślad na moim
wyglądzie... Ja akurat, po prostu zakochałam się w spinningu. Byłam zachwycona
już po pierwszych zajęciach. Uczucie zmęczenia i wyczerpania było dla mnie jak
narkotyk. Czułam jak w trakcie zajęć wraz z potem spływają ze mnie wszystkie złe emocje
gromadzone przez cały dzień pełen stresu. To było to, czego potrzebowałam, a
właściwie nie tylko to, gdyż spinning stał się właśnie moją pasją. Trochę z
przypadku, ale jednak, od 2 lat pracuję jako instruktorka indoor cyclingu.
Satysfakcja i przyjemność jaką daje mi pełna sala ludzi, którzy przychodzą na
moje zajęcia, jest po prostu czymś niesamowitym. Największą radość czerpię
chyba jednak z tego, że robię coś, o co nigdy siebie nie podejrzewałam, a ponadto
stało się to moją pasją, moim własnym motorem napędowym.
Co jeszcze mnie pasjonuje? Podróże, nauka języków obcych,
książki Haruki Murakamiego, góry, oczywiście coaching... Ta lista podlega
ciągłej aktualizacji. A Ty jakie masz pasje?