wtorek, 19 września 2017

Nie zazdrość!




Nie, zazdrość pozytywnie! Powszechnie przyjęło się, że zazdrość jest zła. Skoro nawet mówi o tym Dekalog, to wydawać by się mogło, że ta kwestia nie podlega żadnej dyskusji. Ja jednak sądzę, iż istnieją dwa rodzaje zazdrości. O ile ten pierwszy, ten, o którym mowa w dziesiątym przykazaniu, jest faktycznie negatywnym odczuciem, zwłaszcza jeśli jego granice ocierają się o zawiść, to ten drugi rodzaj zazdrości może być bardzo pozytywny i może przynieść nam wiele korzyści.

Czym jest dla mnie pozytywna zazdrość? To uczucie, kiedy patrzę na zawodowe sukcesy moich znajomych, ich osiągnięcia, kiedy oglądam niesamowite zdjęcia z podróży w najdalsze zakątki świata, do których dotarli i myślę sobie: ja też chcę! Zazdroszczę mojej przyjaciółce miesięcznej podróży po Stanach, bo dla mnie USA jest nadal w sferze marzeń i nie wiadomo jak długo jeszcze w niej zostanie. Jednak kiedy była na drugim końcu globu cieszyłam się wraz z nią tym, co przeżywała, cieszyłam się, że mogła zrealizować swoje marzenie i tym samym przywieźć mi małe pamiątki z podróży, które do teraz przypominają mi o mojej jeszcze niezrealizowanej wyprawie. New York City, Miami i również San Francisco jeszcze muszą poczekać na przybycie Blanki K., ale to co usłyszałam o nich w opowieściach napędza realizację mojego marzenia. Jedną z rzeczy, których bardzo żałuję z czasów studiów, jest fakt, że nie udało mi się pojechać na Work & Travel do Stanów właśnie. Tak! Zazdroszczę wszystkim, którzy pojechali, którzy mieli odwagę, by zapożyczyć się u rodziców i zaryzykować czy to wszystko się chociaż zwróci, pojechać i przeżyć przygodę życia. Oj, jak ja im zazdroszczę!!! Mnie się nie udało, a na studia już nie wrócę, jednak mogę to marzenie zrealizować inaczej i zrobię to :) Prędzej czy później przeżyję mój American Dream, a ta mała zazdrość jest moim największym motywatorem. Czy jest w niej coś złego? Nie sądzę ;)

Jak wiecie, w październiku ubiegłego roku rozpoczęłam pisanie tego bloga. Na początku miałam wiele obaw, jak to w ogóle wyjdzie, co powiedzą znajomi. W końcu nie jest łatwo wyjść z czymś do ludzi. Gdyby nie sukces Volanta, który pisze na volantification.pl, być może i ja bym się nie odważyła. W jednym ze swoich postów (przeczytałam chyba wszystkie, a nie jest ich mało) Volant pisze o swoich początkach, o ciężkiej pracy jaką musiał włożyć w pisanie swojego bloga i o długim czasie pozyskiwania czytelników. Podkreśla, że było warto. Ja mam ochotę udostępniać każdy jego wpis, bo bardzo podoba mi się jego styl i to co chce przekazać. Nie zawsze się z nim zgadzam, czasem bywa zbyt grubiański, ale dla mnie to najlepszy blog w sieci. Bez wątpienia jest moim motywatorem i tak, zazdroszczę mu tego jak pisze. Oj, jak ja chciałabym tak pisać! Być może mój blog nigdy nie będzie tak dobry jak volantification.pl, ale to pozytywne „zazdro” na pewno ma na mnie dobry wpływ ;)

Jeśli więc odczuwasz zazdrość, która Cię napędza, jeśli zazdrość równa się dla Ciebie z radością ze szczęścia i sukcesów innych ludzi, to jest to dobra zazdrość. Tak trzymaj. Jeśli natomiast patrzysz na innych spode łba, bo mają się lepiej, bo stać ich na podróż do Australii, zarabiają kupę kasy i jeżdżą najnowszym Audi, z zazdrości aż Cię ściska, a tak naprawdę nie robisz nic, by spełnić swoje marzenia, zarabiać więcej i nie jeździć zdezelowaną Skodą, to chyba pora iść po rozum do głowy, skończyć z zatruwaniem sobie życia i przeobrazić te negatywne uczucia w pozytywny motywator? Co ja mogę zrobić, żeby lepiej zarabiać? Być może mogę się przebranżowić, zdobyć nowe kwalifikacje, podszkolić angielski? Ile czasu potrzebuję na zaoszczędzenie funduszy na podróż moich marzeń? Z czego mogę zrezygnować, by już dziś coś odłożyć? Itd, itd, itd... To od Ciebie zależy co zrobisz ze swoimi myślami, uczuciami i marzeniami. Potrzebujesz coacha by to wszystko rozpracować i wyznaczyć najważniejsze dla Ciebie cele i ścieżkę ich realizacji? Zapraszam do kontaktu, chętnie pomogę :)

czwartek, 7 września 2017

Bo czasem dobrze jest się zatrzymać i pomyśleć



Nic bardziej nie skłania mnie do przemyśleń niż Nowy Rok i dzień moich urodzin. Napisałam to zdanie i od razu pomyślałam, że to głupota, bo w końcu o swoim życiu dobrze byłoby pomyśleć więcej niż dwa razy do roku, a jednak te dwie daty zmuszają moje szare komórki do zwiększonej aktywności w tym temacie. Dlaczego warto się na moment zatrzymać, spojrzeć w tył i w przód oraz dokonać małej analizy, niekoniecznie w Excelu?

Powodów jest kilka, ale przede wszystkim warto wiedzieć, gdzie w danej chwili się znajdujemy. Co już mamy za sobą, a jaki etap jest dopiero przed nami. Ja zawsze zastanawiam się co zmieniło się u mnie od ubiegłych urodzin. Nierzadko bywam zaskoczona ilością tych zmian. Rok to kawał czasu, wiele może się zmienić, wiele może się wydarzyć w naszym życiu, nie wspominając o życiowych niespodziankach czy kataklizmach, które mogą na nas spaść.

Na sesjach coachingowych często wykonujemy takie ćwiczenie, które polega na tym, aby na linii czasu zaznaczyć wszystkie swoje cele, mniejsze i większe. W coachingu skupiamy się tylko i wyłącznie na przyszłości, dlatego linia rozpoczyna się od tu i teraz a kończy tak daleko, jak tylko odważysz się sięgnąć myślą. Linia życia z wyznaczonymi celami do osiągnięcia za tydzień, miesiąc, rok, 5 lat, 10, 20... brzmi banalnie, ale z reguły coachee spędzają nad nią całą sesję. Po kolei omawiamy cele, z których powstają mniejsze i jeszcze mniejsze. Na linii życia robi się naprawdę gęsto... Bo przecież, żeby kiedyś pracować jako dyrektor handlowy, teraz trzeba zdobyć wiedzę, pierwsze doświadczenie, następnie wybrać branżę, pogłębić doświadczenie, zdobywać nowe kwalifikacje, itd. Tak więc wiele małych celów składa się na nasz główny cel. Jeśli nie zdamy sobie z tego sprawy, istnieje ryzyko, że zostanie on tylko punktem wpisanym  na naszą linię czasu.

Jeśli okaże się, że mamy problem z linią czasu i nie wiemy co chcemy robić za 5 czy 10 lat i dokąd zmierzamy to chyba znaczy, że warto by się trochę zastanowić nad tą kwestią. Lepiej być statkiem płynącym w określonym kierunku, niż tratwą rzucaną przez morze we wszystkie strony. Lepiej mieć plan, który pragniemy realizować, niż działać spontanicznie, nie zastanawiając się nad tym co będzie jutro. Życie i tak nas zaskoczy, ale chyba lepiej wiedzieć dokąd się zmierza...

I nie ma na co czekać. Najlepsze na przemyślenia jest właśnie dziś.