czwartek, 29 czerwca 2017

Niemoc wszechmogąca





Są takie chwile kiedy myślimy sobie, że już gorzej być nie może, jednak przejeżdżający obok samochód, który dostarcza nam niechcianego orzeźwienia w postaci rozpryskującej się na naszej twarzy i ubraniu kałuży uświadamia nam, że wcale nie, bo otóż, może być gorzej. W takich chwilach można sobie cicho przeklnąć pod nosem, można też głośno zwyzywać delikwenta machając energicznie rękami, można uronić kilka łez, śmiać się do rozpuku z kulminacji tego ''pięknego'' dnia... Można! Sposobów na pewno jest wiele. Każdy ma pewnie jakiś swój ulubiony, czasem zależy on od naszego nastroju, czy nawet ciśnienia atmosferycznego! Oj tak, w końcu zawsze kiedy nie wiemy o co chodzi z naszym sampoczuciem, to na pewno coś akurat jest z ciśnieniem, stąd też wcześniejsze bóle głowy i brak przywiązania do słów Horacego: Carpe diem! Spójrzmy na to jednak z drugiej strony, to bardzo dobrze, że można obwiniać biometr. Lepiej biometr, niż siebie... Takie jest moje zdanie, ale czy wszyscy się z tym zgodzą?


No właśnie, z moich życiowych obserwacji wynika, że kiedy coś nam  nie wychodzi, to z reguły szukamy winy w sobie. Mogliśmy coś przecież przewidzieć, lepiej przekalkulować, domyślić się co, ktoś miał na myśli kiedy mówił o tym i o tamtym. Mogliśmy coś lepiej zrobić, bardziej się przyłożyć, poświęcić więcej czasu, dać z siebie coś ekstra. Tak, oczywiście, że tak! Jednak, z jakiś mniej lub bardziej znanych nam powodów tego nie zrobiliśmy. Nie przeczytaliśmy obowiązkowej lektury, nie poszperaliśmy w Internecie, nie chcieliśmy słuchać cennych rad, nie pomogliśmy znajomemu w potrzebie i wiele, wiele innych. Teraz faktycznie możemy sobie nawrzucać, ale co to da? Nic. No właśnie, proponuję więc małą zmianę strategii postępowania.


Nie chodzi o to, żeby zamknąć oczy i wymazać z pamięci wszystkie swoje błędy i niedopatrzenia. Chodzi o to, żeby zamiast obwiniać się i szlochać nad własną głupotą czy chwilowym zaćmieniem, doszukiwać się faktów. Co mnie do tego doprowadziło? Co zrobiłem źle? Co na to wpłynęło? Czego mnie to nauczyło? No i w końcu: co mógłbym zrobić lepiej? Jak teraz poradziłbym sobie w takiej sytuacji? Jak zachowam się, gdy znów mnie to spotka? Co mogę zrobić, żeby następnym razem poszło mi lepiej? I tym właśnie przejawia się coaching, szukaniem natchnienia, motywacji, powodów do zrobienia kolejnego kroku.


Nie ma nic złego w popełnianiu błędów. Przeciwnie, błędy uczą i są niezastąpione na drodze do bycia lepszym człowiekiem, lepszym pracownikiem, lepszym partnerem, lepszym synem czy ojcem. Są po prostu imprescindibles! To słowo nie brzmi tak ładnie po polsku, jak po hiszpańsku, dlatego nie mogłam się powstrzymać od jego użycia. Imprescindible znaczy po prostu konieczny.


Jest źle? Gorzej być nie może? Zadaj sobie kilka pytań, poznaj przyczyny, poszukaj rozwiązań. Teraz będzie już tylko lepiej. Wyciągając wnioski ze swojego postępowania, z napotkanych okoliczności, z doświadczonych porażek i przykrości stajemy się silniejsi, bogatsi i pewniejsi siebie. Kiedy spotka nas chwilowa niemoc, będziemy w stanie sobie z nią poradzić lepiej niż dotychczas. Najważniejsze, to pamiętać, że nie ma sytuacji bez wyjścia, czasem tylko tego wyjścia trzeba dobrze poszukać.